czwartek, 6 października 2016

Ból. Cierpienie. Nienawiść. Zwątpienie. ŚMIERĆ ...

Kolejne rany zawitały na moich rękach. Kolejne krople łez boleśnie urodzone w oczach zginęły na ustach. Zginęły ... a jednak wciąż żyją. Żyją i zadawają coraz więcej bólu. Ciernie znów oplotły serce i umysł. Cierpienie znów zapukało do drzwi. Nienawiść znów stoi przy oknie. Widze ją. Widzę ją i płacze. Ból już tu jest. Nienawiść z szerokim uśmiechem przenika przez szyby. Stoją tu. Są tu. Czuje to. Czuje obecność wszystkich uczuć tego świata. Czuje ból. Ból który rozrywa płuca. Cierpienie, które chaotycznie lecz z dokładnością tnie skórę. Cierpienie, które zaciska ciernie. Nienawiść. Ona też tu jest. Szepta. Krzyczy. Milknie. Milknie, jednak wiem, że tylko na chwilę. Wszystko milknie jakby nigdy tego nie było. Wiem, że znów będą krzyczeć. Wiem, że znów będę płakać.
Cisza.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cisza.
Cztery.
Pięć.
Krzyk.
Znów słyszę krzyk, który jest wręcz nie do wytrzymania. Krzyk, który rozrywa mi czaszkę. Wszystkie emocje krzyczą tak głośno, że niemal bez dźwięcznie.
Serce również krzyczy. Broni się, jednak już wiem, że w końcu zamknie morde i pozwoli mi stanąć za barierką. Kiedy już jego krzyk zamilknie wiem, że będę mogła zrobić ten jeden ostatni samobójczy krok. Krok, który odmieni życie większości osób, których znam. To życie beze mnie w tle znów nabierze koloru. Już żadna plama krwi nie będzie budziła ich ubrań. Już mnie nie będzie.
Czekam.
Czekam na śmierć.
Czekam na pewność. Czekam na słowa po których będę wiedziała, że już nic mnie nie zatrzyma.
Chcę wątpić.
Chcę płakać.
Chce cierpieć.
Nie chce kochać, chodź to takie piękne uczucie. Nie chce kochać, bo to właśnie miłość przywiązała mnie tutaj.
Chcę odwiązać supeł i umrzeć.
A jednak nie potrafię. Nie potrafię przestać Go kochać.
Śmierć. Śmierć, która oswobodzi wszystko co z jakiegoś powodu było skrępowane.
Tym właśnie jestem. Bólem, cierpieniem, nienawiścią, zwątpieniem, lamętem, nikim.
Tak. Jestem nikim. Dusza opuściła ciało. Ciało chce również odejść. Chcę odejść jednak nie wie gdzie. Czy to Bóg? Nie wiem. Chociaż. Tak to właśnie On. I chodź wiem, że to nie tam trafię, pragnę tego z całego serca. Jednak już za późno na skruchę. Już za późno na łzy i tęsknotę za miłością do Niego. Cierpienie nie opuści mnie również po śmierci. Bóg nie przyjmie samobójcy.
Nie przyjmie mnie ... a ja tak bardzo chcę do Niego wrócić.

© Halucynowaa | WS | X X X