piątek, 29 lipca 2016

"Bez żadnej oznaki zmęczenia przeżywam dnie i noce"

Nie moge spać. Nie moge wieczorem zasnąć. Rano budzę się bardzo wcześnie. W zasadzie niewiele śpię. Nocami czytam książki. Bez żadnej oznaki zmęczenia przeżywam dnie i noce. Zasypiam o 4 nad ranem budzę się zwykle niedługo po 7.
Coś mi nie pozwala spać. Coś ściska moje gardło kiedy tylko usłyszę gdziekolwiek podwyższony ton głosu. Nie ważne jest czyj to głos. Matki, ojca? Kobiety czy mężczyzny. Może to być nawet krzyczące lub płaczące dziecko. Za każdym razem strach przybiera tą samą formę. Paniczny strach nie pozwalający zachować chociaż z pozoru spokoju. Wszystko wewnątrz mnie przewraca się, zwłaszcza kiedy ta złość jest skierowana do mnie ze strony mojej pijanej matki.
Kiedy ona atakuje mnie kolejno każdym ze swoich oklepanych wyzwisk do których pozornie jestem przyzwyczajona, ból, strach, złość i wiele innych emocji nie pozwalają mi podjąć racjonalnych decyzji. One zmuszają mnie do płaczu, na zmianę z wściekłością. Już nie wiem czyją winą jest moje samopoczucie. Chyba ona ma racje. Sama jestem wszystkiemu winna. To przeze mnie. To przeze mnie ona pije. Darek źle zarabia, młody się źle uczy, a ja stoje na moście. Sama jestem temu winna. Sama doprowadziłam się do stanu, w którym jestem gotowa postawić krok przed siebie. Jeden mój krok zmieni całe wasze życie. Główny problem sam się rozwiąże. Nikt nie bedzie musiał patrzeć na to co jest główną przyczyną ich życiowej porażki. Nigdy nie byłam idealnym dzieckiem. A teraz nie jestem dobrym czlowiekiem.
Każdy wybór niesie ze sobą jakieś konsekwencje. Błędy których nie da się naprawić przypominają o sobie w każdej możliwej sytuacji. To ja jestem błędem. Życiową porażką.
Gdyby nie On dawno bym odeszła. Tylko Jego obecność pozwala mi żyć. Tylko On mnie trzyma przy życiu. Jego uśmiech jest taki piękny. Tylko On nadaje sens mojemu życiu. Nie licząc braci, których równie ciężko byłoby opuścić.
Jednak ona? Ona nawet nie zauważyła by, że zniknęłam. Nie poczuła by nic. Resztka człowieczeństwa zginęła w niej wraz z kolejnymi uczuciami, które posiada każdy człowiek. Ona już nie wie co to szacunek czy miłość. Zapomniała o lojalności. Nie zna już znaczenia słowa bliskość.
Dla niej już nic się nie liczy. Jej jedynym powodem do zmartwień jest to czy ma wystarczająco dużo pieniędzy na 12 piw, które pochłonie jedno za drugim.
Tylko alkohol jest dla niej ważny. Nic wiecej.

piątek, 29 lipca 2016

Tęsknota zaklęta w tysiącach łez.

     Wracamy. Zabrałam swoje kretki, spakowałam i wyruszyłam. Jak to zwykle jest, na widok płaczacej i już tęskniącej babci, łzy same cisnęły mi się do oczu. Pożegnałam się także z wujowstwem i chłopakiem, z którym bawiłam się jeszcze jako dziecko. Rozmowa w  zasadzie nie zajęła nam dużo czasu. Jenak samo uczucie wzajemnej obecnosci wywierało na nas dziwny i dosyć zastanawiajacy kimat.
Niby wiedzielismy o sobie wszystko, a jednak, żadne z nas nie miało pojecia o tym co się dzieje u drugiego. Jako dzieci spędzaliśmy razem wiele śmiesznych, długich godzin.
Kiedy byliśmy razem nic nie było dla nas straszne. KAŻDY, ale to każdy dzien był wielką tajemnicą. Teraz jego miejsce zajmuje ON. Ten jedyny za, którym skoczyła bym w ogień i za, którym tak tęsknie. Tesknota bedzie mnie rozrywala jeszcze przez najbliższe 3 tygonie. Tęsknota za tymi których mimo wszystko mam na codzień obok siebie, ale i za tymi, których musiałam zostawić i wracać, nie będzie mi pozwalała zasnąć. Zarówno rodzina, jak i ta nieszczęsna stracona przyjaźń dużo dla mnie znaczą. Szczerze wierze, że odzyskam wszystko co straciłam.
    Wiara wcale nie pomoże wypuścić na światło dzienne tych wszystkich niewypowiedzianych słów. Zdania i myśli, o których zapomniałam tylko na chwile. Wszystkie uczucia kiedyś mają prawo wrócić. I właśnie teraz to się stało. Znowu tęsknie za przyjaźnią. Znowu tęsknie za tym, który poświęcił dla mnie połowe swojego dzieciństwa. Chciałabym wrócić chociaż na chwilę do czasów kiedy było tak pięknie. Do czasów kiedy miałam to o co tak bardzo teraz walcze. Miałam wspaniałego przyjaciela i jestem z tego dumna. Jestem dumna zarówno z siebie jak i z niego. Jestem dumna z wszystkich wspólnych lat, z magicznych i radosnych chwil, które już teraz są częścia mojego życia. To właśnie te chwile nauczyły mnie co to prawdziwa przyjaźń. To właśnie te chwile tak bardzo wzruszają i doprowadzają do łez. Takie chwile jak tamte zostały mi już tylko w pamięci. Przyjaźń taka jak tamta nigdy wiecej się nie powtórzy .
    Wracam do domu z łzami w oczach. Czeka mnie jeszcze nie całe 10 godzin jazdy pociągiem. Po kursie Olsztyn-Poznań, po 20 minutach przerwy na papierosa ruszamy w kurs Poznań-Wrocław, a potem Wrocław-Kłodzko. Gdyby tego było mało, czeka mnie jeszcze jazda zapchanym autobusem.
Wakacje na Mazurach wcale nie wypadły rewelacyjnie. O ile można powiedzieć, że to wogóle byl urlop czy odpczynek. Jak można tak nazwać wredną ciotke, nerwy Darka, i uważanie żeby babcia aby przypadkiem nie wyszła na korytaż, bo poczuje zapach papierosów. Kiedy paliliśmy tam w trójke zapach niusł się na cały dom. Czuliśmy się jak nastolatki chowający się przed rodzicami.
    Tak więc spędziłam zajebiście nudne i nerwowe wakacje. Jedyną  atrakcją tam były humorki mojej szalonej ciotki.
    Jadąc już pociągiem do domu, przejeżdżajac przez Terzno patrze na płynące strugi deszu na szybie. Deszcz wcale nie pomaga mi się rozchmurzyć. Może już nie płacze, jednak smutek, który mnie męczy nie daje mi spać, jeść ani słuchać muzyki. Jedynym mądrym sposobem zajęcia sobie czasu była decyzja o spróbowaniu napisania posta na bloga. Tylko wtedy nie skupiam się na jednym punkcie i nie wpadam w zamyślenie, a dzieki temu nie wyglądam jak kompletna psychopatka.
    Mijają kolejne godziny w pociagu. Przesiadka  w Poznaniu już za mną. O mały włos nie spóźnilibyśmy się na pociąg. Sam konduktor przyznał, że gdyby nie fakt, że tupta z nami dzieciak nie zatrzymałby naszej ostatniej  " deski ratunku ". Nawet kiedy przyszedł sprawdzić bilety wspomniał o sytuacji z przed paru minut, cały przedział pękał ze śmiechu. Tak czy inaczej kolejna śmieszna historia wędruje wesołym krokiem do rodzinnego albumu wspomnień.
Sytuacja sama w sobie nie skąpi humoru jednak gdyby opowiedzieć ją dokładnie nie jest już tak kolorowo.
   Mogłabym kolejno odliczać godziny do przyjazdu i rozstania się w końcu z rodzicami. Sęk w tym, że staram się nie przejmować tym czym oni przejmują się na co dzień. Szczerze to pierdole ich systemy wartości czy sposób przetrwania. Nie widze większego sensu w panicznej chęci pozbycia się danej osoby z przed oczu. Przecież w końcu zniknie. Kiedyś każdy musi zniknąć. Ale to wszystko nie znaczy, że nie akceptuje ich zdania. Jakoś sobie radze z ciągłym narzekaniem i pretensjami. Szczerze wierze, że  kiedyś wybije się z " rodzinnego " gniazdka. Mimo, że stwierdzenie " rodzinne gniazdko" ( a zwłaszcza to moje ) wcale do rodziny nie jest podobne, jednak wiem, że czegoś się tu nauczyłam. Innymi słowy wiem, że nie będę nigdy wrogiem dla moich dzieci. Naucze się być wyrozumiała i cierpliwa. Wiem, że dam im to o czym ja zawsze marzyłam. Pokaże im co to miłość.

© Halucynowaa | WS | X X X